wtorek, 10 marca 2015

Manifa!

Ohhhh... Kochane siostry feministki, czy Wy w ogóle wiecie o co Wam chodzi? Czego chcecie i o co tak naprawdę walczycie?
Wczoraj do malowania paznokci włączyłam sobie tv. Tam program "Tomasz Lis na żywo" a w nim dyskusja o sukcesie kasowym w Polsce filmu "50 twarzy Greya". Zaproszeni goście: czołowa feministka polska, niezrzeszona posłanka o poglądach zdecydowanie prawicowych i parka seksuologów. Pierwsza moja myśl była taka, że właściwie to chyba będzie nudny program bo ewidentnie skład się jednomyślnie zgodzi, że film promuje wyniosłość, władcze zachowania mężczyzny wobec kobiety i kłamliwie stwierdza, że jeszcze to ją może podniecać. Ku mojemu zdziwieniu taki pogląd przedstawiła jedynie posłanka o poglądach prawicowych (czytaj: ciemnogród) oraz w jakimś sensie też sam prowadzący (mężczyzna!). Oboje jasno komunikowali, że promowanie tego typu zachowań, układów sadomasochistycznych między kobietą a mężczyzną jest zakłamane, niesmaczne i w rzeczywistości zawsze prowadzi do zranienia. Niestety feministka i zacni seksuologowie (albo raczej seksuolog i seksuolożka) za nic w świecie nie chcieli się z tym zgodzić. Bo przecież to jest tylko na niby a nie naprawdę (bo to tylko seks), bo jak obu stronom to pasuje to ok, Żadna z tych trzech osób o poglądach lewicowo-równościowo-antydyskryminacyjnych (oświeconych) nie zauważała niczego niepokojącego w sadomasochiźmie i jego obrazie przedstawionym w filmie, który porwał nasz naród do kin. Według feministek to jest fajna zabawa kiedy mężczyzna nie pozwala się dotknąć kobiecie (kocha się z nią tylko kiedy jest związana), każe jej przed sobą klęczeć z opuszczoną głową i nazywać siebie panem, każdy gest, który mu się  nie spodoba karany jest laniem (nie tylko w łóżku!) bo najbardziej podnieca go sprawianie jej bólu. Tylko, że nikt nie skomentował tego, że ostatecznie główna bohaterka odchodzi zraniona od swojego pana bo ona oczekiwała miłości a otrzymała jedynie cierpienie. I tu widać, ze to nie jest tylko zabawa, to jest prawdziwe. Nie można na niby oberwać bo boli naprawdę. A kobieta chcąc nie chcąc zawsze oczekuje miłości, nawet jeżeli w pierwszym odczuciu "to tylko seks".
Z drugiej strony rzeczywiście nasuwa się pytanie skąd taki sukces "50 twarzy Greya"? Może kobiety marzą o sytuacjach w których mogą być bezbronnymi w objęciach swojego dominującego, zdecydowanego, wiedzącego czego chce mężczyzny (abstrahując od całego tego sado maso). Nie wiem. Ja przeczytałam książkę, ale nie zrobiła na mnie większego wrażenia. Może więc niech wypowiedzą się pasjonaci! Zapraszam :-)
Ale o manifie miało być! Tak więc wracając do manify: w tym roku w kwestii haseł feministki i feminiści przeszli samych siebie. Naprawdę się ubawiłam czytając transparenty!
->"Jestem lesbijką tak jak moja babcia" - no cóż, słusznie zatem panuje pogląd, że pary homoseksualne, osoby homoseksualne są w stanie wychowywać dzieci na homoseksualistów. Dziękuję w tym miejscu feministkom, że chociaż raz uniżyły się do przyznania racji swoim przeciwnikom ideologicznym.
->"Pierdolę, nie rodzę" - to już klasyka. Faktycznie, zgodzę się także i z tym hasłem: feministki lubią sobie czasem trochę za przeproszeniem "popierdolić". Bo co ma z tym wspólnego inne hasło tegorocznej manify: "Manifa z matkami, matki z manifą" i wiele innych absurdalnych haseł typu: "Stop polonizacji kobiet" (wtf??), "Więcej seksu dla seniorek". Że niby kto miałby się zając kwestią seksu seniorek? Sejm? Może feministki potrzebują ustawy, która zapewni seniorkom regularny seks? Może trzeba powołać do tego celu jakąś komisję? Faktycznie siostro feministko "pierdolę" w twoich ustach pasuje jak ulał ;-)
->"Zakaz aborcji jest zbrodnią nienawiści", "Kobieta = człowiek, zarodek nie= człowiek", "Moje ciało, mój wybór", "Aborcja prawem kobiety" -na temat aborcji można mówić wiele, ale to nie jest kwestia ideologiczna, to jest kwestia uznania prawdy lub zaprzeczania jej. Nie ma wielu prawd, prawda jest tylko jedna a istnieje wiele medycznych i różnego innego rodzaju przesłanek potwierdzających zbrodnialczy charakter aborcji. Nie wiem, jak można być tak opornym i ślepo podążać za czymś, co jest ewidentnie złe. Z resztą, podążać to jedno (kwestia osobista) a domagać się akceptacji społecznej to już całkiem inna kwestia. Jeżeli ktoś uważa, że ma prawo do swojego ciała sięgające możliwości zabicia własnego dziecka to uważam, ze to jest sprawa jego sumienia. Nie można nikomu niczego nakazywać ani zabraniać ale zdecydowanie nie można pozwalać na zbrodnie, legalizować jej i wmawiać ludziom, że jest ok. Legalizacja aborcji to cywilizacyjny regres i powrót do prawa pięści: silniejszy decyduje o życiu lub śmierci słabszego. Wiem wiem, zaraz mi się oberwie bo gwałty, przerwane kariery, nastolatki nieświadome itp. Dobrze, zrób to kobieto jeśli musisz, cicho, bez krzyczenia o tym i roztrząsania. Zgodnie z własnym sumieniem, tak jak uważasz za najlepsze dla ciebie. Ale nie wymagaj od całego świata, żeby ci to umożliwiał, dogadzał i wspierał i finansował bo to już jest zbyt wiele.
->"Chcemy zdrowia a nie zdrowasiek" -nie wiedziałam, ze zdrowaśki szkodzą zdrowiu. Z własnego doświadczenia wiem, ze jest zdecydowanie odwrotnie. Polecam, metoda zdecydowanie godna zastosowania zwłaszcza w przypadkach beznadziejnych.
->"Przekażmy sobie znak równości" -chętnie przekażę znak równości z każdą feministką, która przyzna, ze moje poglądy są równoprawne z jej poglądami, moja droga życiowa równoprawna z drogą wyzwolonej rekinki (hahaha) biznesu z korporacji. Wręcz marzę o tym. To byłoby coś!
A na koniec wisienka na torcie:
->"Mam gender i nie zawaham się go użyć" -nic z tego nie rozumiem! Ale kto zrozumie feministki? Krzyczą dookoła, że kobieta to ministra, profesorka, doktorka czy socjolożka a zaraz potem: "mam gender i nie zawaham się GO użyć"!!! Hahaha  No i wyszło szydło z worka -gender feministki jest rodzaju męskiego! Chyba że to celowy zabieg gdyż żadnej szanującej się feministce sformułowanie "nie zawaham się JEJ użyć" nie przejdzie przez gardło! 

Aha, jeszcze jedna prośba/uwaga. Bardzo prosze o powstrzymanie się od komentarzy w stylu: "ty niewdzięcznico, feministki wywalczyły dla ciebie edukację i dostęp do internetu więc siedź cicho i się ciesz". Jestem niezmiernie wdzięczna za to, że przyszedł taki moment w historii, że kobiety powiedziały NIE i wywalczyły sobie równość: dziś studiują, pracują, robią co chcą. Tylko, że tamte kobiety, tamte feministki były inne. One walczyły o jakąś prawdę. Dzisiejsze feministki walczą o mrzonki i absurdy i nie mają nic wspólnego ze swoimi założycielkami, które faktycznie miały na celu szeroko rozumiane dobro kobiet. Dzisiejszy feminizm to tylko dużo krzyku, kurzu i drapania pazurami. Bo niby co takiego wywalczyły nam feministki w ostatnim dziesięcioleciu? Albo inaczej czy wywalczyły coś dla mnie? I za co mam być im wdzięczna? 

poniedziałek, 9 marca 2015

Antyfeministka cytowana!

Wow! Doczekałam się już pierwszych publikacji. Kilka dni temu całkiem przypadkowo, można by powiedzieć nawet że z nudów, natknęłam się w internecie na parę artykułów, które cytowały moje słowa z tego oto bloga. Fajnie! Bardzo się cieszę i jest mi ogromnie miło, że ktoś uznał je za godne cytowania w poważnych artykułach :-) Co więcej, z artykułów tych dowiedziałam się, ze jest już cały ruch antyfeministyczny, który prowadzi swoje zamknięte fora i grupy dyskusyjne i rośnie w siłę i nie wiadomo kiedy, na pewno w najmniej oczekiwanym momencie uderzy i znów doprowadzi do ciemiężenia kobiet i zatracenia całego dorobku dzielnych sufrażystek. Niniejszym składam oświadczenie: Antyfeministka nie ma zapędów prowadzących do narzucania komukolwiek czegokolwiek, rozkazywania, zmuszania, przekonywania na siłę a już tym bardziej nie zamierza ciemiężyć kobiet, cokolwiek to dzisiaj znaczy. Jedynym moim celem, dla którego ten blog został powołany, jest wygadanie się publicznie na tematy, do których feministki roszczą sobie prawo wypowiedzi w imieniu kobiet, a na które ja jako kobieta mam zdanie odmienne.

Tyle się mówi o wolności, tolerancji, wielowymiarowości... Tylko, że zauważam taką tendencję, że nie ma równości w tej całej wolności. Bo wszystko to, co nowe, co ktośtam sobie właśnie wymyślił, że będzie od dziś dobre jest brane pod uwagę jako dobre, natomiast to, co przez lata, pokolenia uznawane było za dobre to już jest ciemnogród i z góry jest odrzucane. Spotkałam się nie raz z opiniami singielek, że są one przez społeczeństwo dyskryminowane ponieważ oczekuje się od nich, że założą rodzinę i będą miały dzieci a one sobie czegoś takiego nie życzą. Skoro one i ich poglądy są dyskryminowane to dlaczego to właśnie na mnie, mamę dwójki maluchów (3 lata i 1 rok) patrzy się z politowaniem kiedy idę z nimi ulicą? Nie raz spotkałam się z komentarzami typu: "ojej, ale pani ma ciężko", "proszę się trzymać", "niech się pani nie martwi, dzieci szybko rosną i wtedy już jest łatwiej". Może rzeczywiście młoda kobieta z jednym maluchem w wózku i drugim biegającym dookoła wózka jest obiektem godnym współczucia i litości i wygląda tak fatalnie, że aż każdemu robi się przykro. Nie wiem. Tylko, że ja wcale nie uważam, że przechodzę właśnie przez jakieś czarne plamy na moim życiorysie. Ale generalnie uważa się, ze posiadanie małych dzieci to jakaś strasznie ciężka rzecz. Owszem, nie jest łatwo czasami wszystkiego ogarnąć ale singielka w korporacji też często miewa problemy, bezsenne noce i wrzody żołądka wywołane stresem. Jej jednak się gratuluje, a mamie się współczuje. I czy to właśnie nie feministki wmówiły kobietom i nowoczesnemu społeczeństwu, ze bycie mamą, żoną, dbanie o dom jest mniej godne? I czy to przypadkiem nie feministki walczące o to, żeby kobietom było lepiej nie skierowały na mnie tych wszystkich oczu pełnych litości? Albo co gorsza pogardy.

 Wspomniałam na początku o artykułach, które cytowały moje poglądy, oto cytaty kilku komentarzy spod tych artykułów:
"~erotomancypantka : Ahahah umarłam, głupiutkie kurki, wielbicielki masochizmu, sponsoringu, służące swoich Panów, a od kiedy to feministki mówią wszystkim kobietom jak mają żyć??? Feminizm opiera się właśnie na tolerancji, nie na faszyźmie:-O Proponuję częściej podnosić głowy znad garów i pieluch zamiast bezmyślnie klapać na prawo i lewo o czymś o czym nie ma się bladozielonego pojęcia. Żadna z feministek nie zabrania Wam żyć według własnej wizji. Róbcie dobrze całej swojej rodzinie kosztem własnego życia zdrowia i godności. Jak dla mnie możecie "musieć" i w burkach chodzić, 2 m za Waszym władcą. Wasza wolna wola, ale od feministek to Wy się odpimpajcie."
Skoro feminizm opiera się na tolerancji a nie na faszyźmie to skąd taki brak tolerancji wśród feministek dla nietolerancji feminizmu? Kobieta, która nie jest wyemancypowaną bizneswoman jest głupiutką kurką, masochistką i służącą mężczyzny która zza garów świata nie widzi... Ale przecież feministki wcale nie mówią kobietom jak mają żyć...
Kolejny przykład:
"~lisa : Jesli chcesz siedziec w domu, a twoj maz zgadza sie na utrzymywanie calej rodziny - okej. Tylko niektore kobiety maja cos takiego jak ambicje, chca czegos dokonac, ich celem niekoniecznie urodzenie dzieci i gotowanie obiadkow."
Kobieta będąca w domu, zajmująca się rodziną to poprostu mało ambitne stworzonko, które niczego w życiu nie dokona. Bo przecież posiadanie szczęśliwej zadbanej rodziny to żadne osiągnięcie w porównaniu z sukcesami zawodowymi.
Albo jeszcze:
""Przecież kobieta zdecydowanie i niezaprzeczalnie różni się od mężczyzny pod względem fizjonomii i psychiki " no sorry, skąd tą mądrość wyssałaś? jestem 100% babką na zewnątrz, ale 100% męskiej psychiki mam wewnątrz. I to że jakaś leniwa liżąca tyłki facetom dziewucha na jakimś forum tak sobie uważa, tego nie zmieni. Nie mam też ani tyle co za paznokciem instynktu macierzyńskiego, choć uważam że to piękna rzecz, tylko nie dla mnie i jestem zdania że nie każdy musi się rozmnażać. Z mojej perspektywy wygląda to tak - kobiety niedawno są aktywne zawodowo i jest społeczne podejście, że mogą, ale nie muszą się zawodowo udzielać. Większość (z moich obserwacji na studiach i poza) kobiet lubi przedstawiać się w gorszym świetle, robić z siebie niby to upośledzoną w jakiś kwestiach i gorszą, bo...są leniwe i wygodnickie! myślą że facet zrobi wszystko za nie jak powiedzą mu że "jest od nich mądrzejszy, a ona - jak to według niej, każda (wtf?) kobieta - taka głupia". super, tylko te leniwe wygodnickie c**y skazują na pokutowanie za te czasem mylne stereotypy inne kobiety, mające inne cele i predyspozycje w życiu. Część kobiet głupich usprawiedliwia głupotę płcią, a nie biorą pod uwagę że jako facet urodziłyby się równie tępe. Na koniec zacytuję tylko satyryka Andrzeja Mleczko - jest równouprawnienie, bo jest tyle samo idiotek co idiotów. "
Nic dodać nic ująć: kobieta myśląca inaczej niż typowa feministka to "leniwa liżąca tyłki facetom dziewucha". I kto tu kogo dyskryminuje i poniża?

Jeszcze jedna uwaga na koniec a propos Manify: kochane koleżanki wyzwolone Feministki, apeluję o spójność. "Mam gender i nie zawaham się go użyć" brzmiało jedno z haseł. Czy nie powinno być " Mam gender i nie zawacham się JEJ użyć"... Chyba że gender feministki jest mężczyzną. Z resztą przecież sformułowanie "nie zawacham się jej użyć" leży już daleko poza dobrym smakiem feministki! ;-)

piątek, 13 lutego 2015

Czy bycie feministką powoli zaczyna być passe?

Wiem, że publiczne opowiadanie się za panem Cejrowskim jest jak puszczenie bąka. Nie mniej jednak, jakaś prawda w tej rozmowie przebija. Cieszę się, że jest jeszcze ktoś, kto publicznie potrafi w ten sposób zamanifestować swój punkt widzenia na prawa kobiet i że jest to kobieta!

O tym, że "myślących inaczej" kobiet jest więcej świadczą też tzw. "coming outy" młodych, pięknych kobiet, które twierdzą, ze popierają tradycyjne wartości. Mówię o Marcie Grycan czy o Małgorzacie Rozenek. Ktoś mogłby jednak zarzucić temu zjawisku niekompletność. A to dlatego, że pewnie łatwiej jest myśleć o spokojnym życiu bez stresu i gonitwą za karierą kiedy ma się miliony na koncie. I tu znów muszę odesłać do wywiadu pana Cejrowskiego...
A o okolicznościach "coming outów" i co się za tym kryje fajnie pisze pewna pani tutaj.


poniedziałek, 26 stycznia 2015

Po małej przerwie technicznej

Tak, tak... Mała przerwa techniczna była nieunikniona! I moich kochanych komentatorów, zwłaszcza tych niepochlebnych, chciałabym poinformować, iż nie mieli racji sadzac, ze blog nie przetrwał! Po prostu najzwyczajniej w świecie URODZIŁAM SYNKA! Ma juz prawie roczek wiec najwyższy czas powrócić do dawnych przyjemności, do których niewątpliwie należy prowadzenie tego bloga. W międzyczasie jeszcze otworzyłam własny biznes, który uwielbiam! Ale to juz całkiem inny temat...
Tak wiec, witam serdecznie po przerwie! :-)

wtorek, 26 lutego 2013

Relatywizm prawdy (?!?!?!?!?!?)



 

Relatywizm prawdy -dla mnie to zawsze był oksymoron. Ale coraz częściej się przekonuję, że to zestawienie słów w dzisiejszym świecie nabiera coraz większej mocy. I coraz więcej sytuacji, komentarzy, informacji, wydarzeń... można skwitować właśnie w ten sposób. Witam w świecie relatywnej prawdy!



czwartek, 31 stycznia 2013

Dyskryminacja!

o jeden most o jedno piętro
Już wiemy, że nie można dyskryminować kobiet w pracy, gejów, transwestytów i tym podobnych... Ale o dyskryminacji kobiet -mam z wózkami to jeszcze nikt nie wspominał. Koleżanki feministki, ruszcie się wreszcie!

poniedziałek, 7 stycznia 2013

Trochę o relacjach mamusia-dziubasek




 

Tak, jestem mamą i rozumiem jak wielka miłość łączy mamę z jej dzieckiem, jak wyjątkowa jest to relacja. Ale są pewne granice miłości, których przekroczenie działa już na niekorzyść obydwu zaangażowanych… Tylko jak wyczuć tą granicę?